Jak myślicie - czy dziewczyna, która ma piękny dom, pieniądze oraz ojca, trenera jednej z najlepszych drużyn skoczków, jest szczęśliwa? Jeśli od powiecie, że tak, to jesteście w błędzie. Odpowiedź brzmi: nie!
Uwierzcie, że życie Nikoli nie było łatwe - już od dzieciństwa miała problemy. Jej matka odeszła, gdy dziewczyna miała siedem miesięcy. Dlaczego? - spytacie.
Otóż, jej przygoda z Wernerem trwała tylko jedną noc. Byli młodzi i głupi - jak to mówią. No cóż, przeszłości nie da się cofnąć, a Linda nie myślała o tym podczas pamiętnej dyskoteki.
Na początku może dawała sobie radę z rozkoszną kruszynką, jaką była nasza bohaterka, Nikol, ale później było już coraz gorzej - narkotyki, papierosy i alkohol. Nie o tym jest to opowiadanie. Zaczynamy od codzienności.
Kolejny dzień rozpoczął się wczesnym wschodem słońca, a kilka chwil później Nikola energicznie wyskoczyła z łóżka. Z ubraniami przewieszonymi przez rękę, udała się w kierunku łazienki. Gorąca woda spływająca po ciele orzeźwiła ją i dodała energii do życia. Z lekkim uśmiechem, owinięta ręcznikiem podeszła do lustra. Rzęsy wydłużyła drogim tuszem znanej firmy, a następnie nawilżyła usta pomadką. Ubrana i pomalowana zeszła na dół, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę. Jej oczom ukazała się sylwetka ojca, który szukał czegoś w stosie papierów.
- Nikol, nie widziałaś...? - nie dokończył, gdyż mu przerwała.
- Są w twojej sypialni, tato! Ja ci radzę, wynajmij sobie sekretarkę, bo zginiesz z tymi papierami - odparła poważnie, posyłając mu lekki uśmiech.
- Dzięki - rzucił szybko i zniknął za drzwiami sypialni.
Zaśmiała się cicho i zabrała za przygotowywania śniadania. Z lodówki wyjęła swój ulubiony dżem. Na blacie położyła dwie kromki chleba. Jakie było jej zdziwienie, gdy zauważyła, że był on świeży.
"Tatuś w sklepie był? - pomyślała. - Jeszcze drogę pamięta? Hmm. No to nieźle!"
Zasiadła wygodnie w fotelu, z kanapkami i gorącą kawą, włączając telewizję. "Jak zwykle nudy!"- westchnęła. Do ręki wzięła kubek z zawartością napoju i upiła łyk gorącej cieczy. Od razu po jej ciele rozeszło się ciepło. Tak bardzo marzyła, by codziennie ktoś przynosił jej ten pyszny napój do łóżka, czule całując w usta. Potrząsnęła głową, by odgonić natrętne myśli i ruszyła w kierunku szafy. Otworzyła drzwi, wyjęła z niej ciepły czarny płaszcz, dobierając do niego jasne kozaki na obcasie. Po raz kolejny w jej myślach pojawił się trochę rozmazany obraz płaczącego dziecka i uciekającej niewyraźnej kobiety. Tak bardzo chciała uciec od tamtych wspomnień, lecz nie umiała. Z kieszeni wygodnych jeansów wyjęła telefon, naciskając zielony przycisk. Natychmiast w słuchawce rozbrzmiał głos przyjaciółki dziewczyny:
- Halo?
- Cześć Zuza! Gotowa jesteś?
- Hej! No jasne. Zaraz u ciebie będę. Pa.- kumpela rozłączyła się.
Pośpiesznie wybiegła z domu, znikając w ciemnym garażu. Po raz kolejny nie pomyślała o włączeniu światła. Głupia, głupia! - myślała. Po kilku minutach poszukiwań znalazła swój rower i wyprowadziła go przed dom. Pomimo paru stopni mrozu, miała wybrać się z przyjaciółką na zakupy. Zamykając potężne drzwi od garażu, zauważyła pędzącą, jak wiatr dziewczynę o miedzianych włosach, zbliżającą się w jej kierunku. Zaśmiała się w reakcji na pisk przyjaciółki przy hamowaniu.
- Sorry, ale to nie ja wpadłam na głupi pomysł jazdy rowerem na zakupy! - wyrzuciła z siebie nieco zirytowana ruda.
- Ej, no! Nie moja wina, że tata tak śpieszył się na trening, aż zepsuł auto - odgryzła się brunetka.
Zamyślona i zajęta rozmową z przyjaciółką, nie zauważyła jadącego wprost na nią chłopaka. Słoneczne promyki oślepiły młodego mężczyznę, ledwo osiemnastolatka, który wpadł prosto na brunetkę. Ich ciała runęły na ziemie z dużą siłą, a rowery przewróciły się z głośnym brzdękiem. Nikoli zakręciło się w głowie, a spanikowana Zuza nie wiedziała co robić i do kogo podejść najpierw. Brunetka usiadła powoli na brzegu chodnika, podnosząc się. Podeszła do chłopaka i pochyliła się lekko nad jego twarzą. Blondyn skierował oczy ku górze i ujrzał tęczówki o barwie oliwkowej.
- Nic ci nie jest? Hej! Jesteś tam?! - wołała, nachylona nad nim dziewczyna.
- Tak, jestem. Przepraszam, to ja cię nie zauważyłem. Chyba nic.
Powoli podniósł się i stanął na nogi. Zuza podbiegła do nich. Blondyn nie odrywał wzroku od pięknych oczu Nikoli. Pomiędzy nimi panowała cisza. Osiemnastolatek złapał się za kolana i syknął lekko z bólu.
- Ej. Może lepiej pojedziemy na pogotowie? Uderzyłaś mocno głową o chodnik - bardziej stwierdziła, niż spytała rudowłosa.
- Ona ma rację. Nie chcę byś przeze mnie miała kłopoty. To moja wina. Pokryję każde koszty, jeśli będzie trzeba - uśmiechnął się ciepło chłopak, spoglądając na Niki.
***
Dziewczyna za naleganiami przyjaciółki udała się na pogotowie. Lekarze opatrzyli jej rany i nałożyli opatrunki. Sam rower był w dość dobrym stanie. Jak to ona - zawsze pechowa. Mimo to, cały czas nie mogła zrozumieć dlaczego ten chłopak nie odrywał od niej wzroku. Przecież nie uważała siebie za laskę. Po ulicach chodziło dużo o wiele ładniejszych dziewczyn. Zuza uśmiechnęła się lekko na myśl powrotu do domu. Niestety, przeszkodził jej w tym poznany kilka godzin wcześniej blondyn. W momencie wyjścia na korytarz przyjaciółek, szybkim krokiem stanął obok zielonookiej, niewysokiej dziewczyny, posyłając szeroki uśmiech. Nie wiedział czemu, ale chciał ją ponownie zobaczyć.
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Proszę, trzymaj - wręczył jej bukiet pięknych róż.
- Nie trzeba było. Nic mi się nie stało - uśmiechnęła się ciepło.
Uwierzcie, że życie Nikoli nie było łatwe - już od dzieciństwa miała problemy. Jej matka odeszła, gdy dziewczyna miała siedem miesięcy. Dlaczego? - spytacie.
Otóż, jej przygoda z Wernerem trwała tylko jedną noc. Byli młodzi i głupi - jak to mówią. No cóż, przeszłości nie da się cofnąć, a Linda nie myślała o tym podczas pamiętnej dyskoteki.
Na początku może dawała sobie radę z rozkoszną kruszynką, jaką była nasza bohaterka, Nikol, ale później było już coraz gorzej - narkotyki, papierosy i alkohol. Nie o tym jest to opowiadanie. Zaczynamy od codzienności.
Kolejny dzień rozpoczął się wczesnym wschodem słońca, a kilka chwil później Nikola energicznie wyskoczyła z łóżka. Z ubraniami przewieszonymi przez rękę, udała się w kierunku łazienki. Gorąca woda spływająca po ciele orzeźwiła ją i dodała energii do życia. Z lekkim uśmiechem, owinięta ręcznikiem podeszła do lustra. Rzęsy wydłużyła drogim tuszem znanej firmy, a następnie nawilżyła usta pomadką. Ubrana i pomalowana zeszła na dół, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę. Jej oczom ukazała się sylwetka ojca, który szukał czegoś w stosie papierów.
- Nikol, nie widziałaś...? - nie dokończył, gdyż mu przerwała.
- Są w twojej sypialni, tato! Ja ci radzę, wynajmij sobie sekretarkę, bo zginiesz z tymi papierami - odparła poważnie, posyłając mu lekki uśmiech.
- Dzięki - rzucił szybko i zniknął za drzwiami sypialni.
Zaśmiała się cicho i zabrała za przygotowywania śniadania. Z lodówki wyjęła swój ulubiony dżem. Na blacie położyła dwie kromki chleba. Jakie było jej zdziwienie, gdy zauważyła, że był on świeży.
"Tatuś w sklepie był? - pomyślała. - Jeszcze drogę pamięta? Hmm. No to nieźle!"
Zasiadła wygodnie w fotelu, z kanapkami i gorącą kawą, włączając telewizję. "Jak zwykle nudy!"- westchnęła. Do ręki wzięła kubek z zawartością napoju i upiła łyk gorącej cieczy. Od razu po jej ciele rozeszło się ciepło. Tak bardzo marzyła, by codziennie ktoś przynosił jej ten pyszny napój do łóżka, czule całując w usta. Potrząsnęła głową, by odgonić natrętne myśli i ruszyła w kierunku szafy. Otworzyła drzwi, wyjęła z niej ciepły czarny płaszcz, dobierając do niego jasne kozaki na obcasie. Po raz kolejny w jej myślach pojawił się trochę rozmazany obraz płaczącego dziecka i uciekającej niewyraźnej kobiety. Tak bardzo chciała uciec od tamtych wspomnień, lecz nie umiała. Z kieszeni wygodnych jeansów wyjęła telefon, naciskając zielony przycisk. Natychmiast w słuchawce rozbrzmiał głos przyjaciółki dziewczyny:
- Halo?
- Cześć Zuza! Gotowa jesteś?
- Hej! No jasne. Zaraz u ciebie będę. Pa.- kumpela rozłączyła się.
Pośpiesznie wybiegła z domu, znikając w ciemnym garażu. Po raz kolejny nie pomyślała o włączeniu światła. Głupia, głupia! - myślała. Po kilku minutach poszukiwań znalazła swój rower i wyprowadziła go przed dom. Pomimo paru stopni mrozu, miała wybrać się z przyjaciółką na zakupy. Zamykając potężne drzwi od garażu, zauważyła pędzącą, jak wiatr dziewczynę o miedzianych włosach, zbliżającą się w jej kierunku. Zaśmiała się w reakcji na pisk przyjaciółki przy hamowaniu.
- Sorry, ale to nie ja wpadłam na głupi pomysł jazdy rowerem na zakupy! - wyrzuciła z siebie nieco zirytowana ruda.
- Ej, no! Nie moja wina, że tata tak śpieszył się na trening, aż zepsuł auto - odgryzła się brunetka.
Zamyślona i zajęta rozmową z przyjaciółką, nie zauważyła jadącego wprost na nią chłopaka. Słoneczne promyki oślepiły młodego mężczyznę, ledwo osiemnastolatka, który wpadł prosto na brunetkę. Ich ciała runęły na ziemie z dużą siłą, a rowery przewróciły się z głośnym brzdękiem. Nikoli zakręciło się w głowie, a spanikowana Zuza nie wiedziała co robić i do kogo podejść najpierw. Brunetka usiadła powoli na brzegu chodnika, podnosząc się. Podeszła do chłopaka i pochyliła się lekko nad jego twarzą. Blondyn skierował oczy ku górze i ujrzał tęczówki o barwie oliwkowej.
- Nic ci nie jest? Hej! Jesteś tam?! - wołała, nachylona nad nim dziewczyna.
- Tak, jestem. Przepraszam, to ja cię nie zauważyłem. Chyba nic.
Powoli podniósł się i stanął na nogi. Zuza podbiegła do nich. Blondyn nie odrywał wzroku od pięknych oczu Nikoli. Pomiędzy nimi panowała cisza. Osiemnastolatek złapał się za kolana i syknął lekko z bólu.
- Ej. Może lepiej pojedziemy na pogotowie? Uderzyłaś mocno głową o chodnik - bardziej stwierdziła, niż spytała rudowłosa.
- Ona ma rację. Nie chcę byś przeze mnie miała kłopoty. To moja wina. Pokryję każde koszty, jeśli będzie trzeba - uśmiechnął się ciepło chłopak, spoglądając na Niki.
***
Dziewczyna za naleganiami przyjaciółki udała się na pogotowie. Lekarze opatrzyli jej rany i nałożyli opatrunki. Sam rower był w dość dobrym stanie. Jak to ona - zawsze pechowa. Mimo to, cały czas nie mogła zrozumieć dlaczego ten chłopak nie odrywał od niej wzroku. Przecież nie uważała siebie za laskę. Po ulicach chodziło dużo o wiele ładniejszych dziewczyn. Zuza uśmiechnęła się lekko na myśl powrotu do domu. Niestety, przeszkodził jej w tym poznany kilka godzin wcześniej blondyn. W momencie wyjścia na korytarz przyjaciółek, szybkim krokiem stanął obok zielonookiej, niewysokiej dziewczyny, posyłając szeroki uśmiech. Nie wiedział czemu, ale chciał ją ponownie zobaczyć.
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Proszę, trzymaj - wręczył jej bukiet pięknych róż.
- Nie trzeba było. Nic mi się nie stało - uśmiechnęła się ciepło.
I co podobało się ?Skomentuj! Naprawdę zależy mi na waszej opinii :)
Dziękuję za dedykację :*
OdpowiedzUsuńSzczerze wyznam - sama chciałabym mieć takiego tatusia :D Jeździłabym z nim po świecie, by podrywać skoczków z niemieckiej ekipy. Co do rozdziału - fajny przypadek, że Nikola została dosłownie zmieciona z roweru przez uroczego blondyna. Jeszcze te kwiaty. Normalnie rozmarzyć się można. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. Życzę weny i powodzenia w udoskonalaniu swojego stylu pisania. Pozdrawiam :*
Nie ma za co, to ja dziękuję. Haha,niezła wizja. Ja bym chciała w szczególności jednego ;) :D No wiesz dżeltelmen ;) Dziękuję. Będzie jutro może :)
UsuńNo to :PPP nie wiem co mam powiedzieć :PP
OdpowiedzUsuńHaha :) Spoko. Widzę ,że duże wrażenie na Tobie wywarłam ::)
UsuńFajny, długi ;D SUper !!! Mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać :)
OdpowiedzUsuń+severus-hermiona-blog.blogspot.com :D
Dzięki. Hehe. Na razie biorę za skończenie Roksany. Andi jest do zaczęcia dobrej ale z nieszczęśliwym zakończeniem historii ;)A w planie.mam jeszcze o Polskim skoczku :D
UsuńSuper ! ♥ czekam na dalej :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Już spadam pisać :*
Usuńzapowiada się bardzo ciekawie, czeka na kolejne :)
OdpowiedzUsuńFlavka
dzięki,że wpadłaś ;)
Usuń